poniedziałek, 26 września 2011

Parada Sztuk-Mistrzów

Tłum ciekawskich gęstniał, w powietrzu czuć było atmosferę wyczekiwania i podniecenia. Nerwowe ruchy, urywane śmiechy. Coś dzisiaj się wydarzy i to będzie naprawdę coś. Na pewno! Przecież to pierwszy dzień Carnaval Sztuk-Mistrzów.

Zajeliśmy ze znajomymi kluczowe miejsce widokowe. Atmosfera powoli i nam się udzielała. Nagle na horyzoncie pojawiają się pierwsze osobistości innego świata. Aż wstyd wyjść aby pstryknąć choćby jedno zdjęcie, wszędzie rzesze fotoamatorów, i wszędzie ten rozentuzjazmowany ścisk. Jak tu nie poddać się pozytywnemu nastrojowi.

Jeżeli jeszcze nie byliście na paracie Sztuk-Mistrzów to serdecznie zapraszam. Powoli tworzy się z tego impreza cykliczna, którą urozmaicają występy prawdziwych mistrzów, Sztuk-Mistrzów. Atrakcją się szczególnie występy nocne. Więcej tutaj.






niedziela, 25 września 2011

Pyszności na niedzielny poranek

Niedzielny poranek. Słońce leniwie sączy się przez zasłonięte firanki rozjaśniając sypialnię. Jedyna myśl jaka kołacze się po głowie to kontynuować błogi sen. Druga myśl to pyszne śniadanie, które pozwolić kontynuować celebrację tego pięknego dnia.

Chwila zadumy i jest. Niespodzianka. Żona ciągle nie chce zdradzić co to będzie. Okazuje się później, że będą to jabłeczne pyszności.

Miłego dnia!





sobota, 24 września 2011

Jarmark Jagieloński

Pamiętam ze swojego dzieciństwa glinianego ptaszka, którego dostałem od ojca na jakimś lokalnym odpuście. Ptaszek był koloru wypalanej gliny i miał tylko kilka kolorowych kropek, ale nie to się jednak liczyło. Pamiętam ten dzwięczny, donośny trel, który potrafił wydobyć się z tej małej zabawki. Trel przypominający skowronka w sierpniowy ciepły poranek.

Chyba wszyscy mamy pozytywne wspomnienia z glinianymi ptaszkami, bo ostatnio, kiedy usłyszeliśmy ten sam wibrujący trel, spojrzeliśmy się tylko z żoną po sobie z uśmiechami na ustach. Wiedzieliśmy, że będzie to idealny prezent dla mojej półtorarocznej chrześniaczki, która wprawdzie później więcej wciągała wody z ptaszki niż ćwierkała ale miała przy tym nieziemską zabawę.

To miłe wspomnienie z dzieciństwa spotkało nas podczas buszowania po straganach na Jarmarku Jagielońskim. Odwołuje się on do tradycji jarmarków z okresu złotej polski z XV i XVI wieku, kiedy to Lublin był ważnym ośrodkiem handlowy ma szlaku bursztynowym (więcej tutaj). Muszę przyznać, że impreza z roku na rok się rozwija i jest to idealne miejsce na spędzenie popołudnia na występach, spektaklach, targowisku i koncertach.

Załączam kilka fotek. Wspomnienia czar.

















środa, 21 września 2011

Pizza po domowemu

Pewnego miłego wieczoru moja kochana żona postanowiła zrobić coś pysznego i to po włosku. Prawdziwa włoska pizza, na pysznym chrupiącym cieście i ze świeżymi dodatkami. Po prostu pycha ... palce lizać.





Chwila przerwy i .... oto cudo.


... po sytym posiłku, chwila umysłowej szermierki w gronie najbliższych ...


... Człowiek żyje dla takich chwil.

wtorek, 20 września 2011

Tańcząc na linach

W ostatnim poście mówiłem, że jestem chory, ale nie powiedziałem jak nabawiłem się tego męczącego kataru. Powód jest trywialny. Wypad do parku linowego. Wysokość, adrenalina, pot i łzy, walka o utrzymanie równowagi, plus lekki, wieczorny, chłodny wiaterek czynią cuda. Połowa naszej nieustraszonej brygady wylądowała w łóżkach. Cóż, takie są prawa młodości.

Na pocieszenie zabrałem tych kilka fotek. Na zdjęciach młodzi adepci trudnej sztuki tańca na linach. Muszę przyznać, że niektóre smyki wykazywały się niebywałą walecznością, a niektóre po prostu sprytem.

Miłego oglądania.













Niestety park zamykają pod koniec września na zimę. Ale na wiosnę znów się wybiorę w to miejsce, głodny wrażeń i zdjęć do mojego słoika ...

poniedziałek, 19 września 2011

Zagubiony koszyk

Niestety od kilku dni jestem chory. Na domiar złego zaraziłem swoją ukochaną żonę. No cóż, chyba zaczyna się jesień. Fanky Tomas próbował nas pocieszyć na swój unikalny sposób. Gorące piwa, w skrócie Grzańce. Niestety nie skorzystałem. Choróbsko to straszna rzecz. Plusem z całej sytuacji byłą króciutka sesja zguby mojego czerwonego kapturka. Koszyk pełen łakoci!



poniedziałek, 12 września 2011

Bajka o kawie

Dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić moim odkryciem, niesamowitego miejsca, zwanego Manufakturą Czekolady. Czasami zapewne zdarza się Wam odwiedzić miejsce, które wygląda jak z żurnalu lub co najmniej przypomina nierealną bajkę. To właśnie spotkało mnie tego niedzielnego popołudnia.

Po wejściu do tej niesamowitej kawiarni, nie wiedziałem, czy najpierw czerpać łapczywie mieszające się aromaty kawy, cynamonu i migdałów czy robić zdjęcia i to dosłownie wszystkiemu. Niestety zawrót głowy spowodował, że tych kilka fotek to tylko preludium do prawdziwego odkrywania tego miejsca.

Jeżeli będziecie w pobliżu, to zapraszam na kawę z tygielka i pszenne ciastko, tylko uwaga nie ma ani krztyny cukru! Ja muszę tam wrócić, najlepiej jesienią na rozgrzewającą kawę z imbirem.










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...