W ostatnim poście mówiłem, że jestem chory, ale nie powiedziałem jak nabawiłem się tego męczącego kataru. Powód jest trywialny. Wypad do parku linowego. Wysokość, adrenalina, pot i łzy, walka o utrzymanie równowagi, plus lekki, wieczorny, chłodny wiaterek czynią cuda. Połowa naszej nieustraszonej brygady wylądowała w łóżkach. Cóż, takie są prawa młodości.
Na pocieszenie zabrałem tych kilka fotek. Na zdjęciach młodzi adepci trudnej sztuki tańca na linach. Muszę przyznać, że niektóre smyki wykazywały się niebywałą walecznością, a niektóre po prostu sprytem.
Miłego oglądania.
Niestety park zamykają pod koniec września na zimę. Ale na wiosnę znów się wybiorę w to miejsce, głodny wrażeń i zdjęć do mojego słoika ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz