wtorek, 7 lutego 2012
Koksowniki
Wieczór i mróz na ulicy, a ty czekasz na upragniony autobus. Zimno odbiera czucie w stopach. Cóż człowiek delikatny i nieprzyzwyczajony do trudów dnia codziennego. Po pewnym czasie nie czuje już spustu migawki. Szybka decyzja. Ściągam rękawice i pozwalam gorącemu powietrzu pełznąć w górę od rąk do twarzy. Niesamowite, wystarczy chwila a czucie powraca jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A wszystko dzięki wysłużonemu koksownikowi. Wynalazek głębokiej komuny całkiem sprawnie radzi sobie w bieżących czasach. Chwała Bogu, że o nikt o nim nie zapomniał.
Zapraszam na zmrożone ulice Lublina.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Whow! Nigdy takich w Lublinie nie widzialam. Ale moze wczesniej nie bylo takiej mroznej zimy :-)
OdpowiedzUsuń